• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...a czas leci...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • inne blogi
    • aviastra
    • bogbag
    • bunio
    • calaja
    • cichy
    • daleś
    • dragon
    • Heartland
    • innaM
    • Jędruś
    • kontestator
    • lupus
    • martynia
    • możeMagda
    • my_space
    • noel
    • pika
    • ragar
    • sang-froid
    • serducho
    • szukająca prawdy
    • yoshi
    • zapiski taty

Archiwum

  • Listopad 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Maj 2005
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Najnowsze wpisy, strona 17

< 1 2 ... 16 17 18 19 20 ... 44 45 >

postanowienie

 

Uwielbiam, kiedy pada deszcz. A ja siedzę otulona ciepłym kocem i mogę słyszeć, jak krople, uderzając w cienką szybę odgradzającą mnie od reszty świata, grają tylko sobie znaną melodię. I kiedy słyszę jedynie szum deszczu...
Cienkie strużki wody powoli spływają po szybie, zupełnie jak łzy po policzkach.
Kiedyś myślałam, że to dusze przebywające pomiędzy ziemią a niebem, noszą ciężkie wiadra wody, żeby zapracować na raj.
Dzisiaj myślę, że to czyjeś łzy. Łzy Aniołów, które płaczą za mnie. Mogłyby tak płakać codziennie i wyrzucać moje smutki gdzieś poza granice widzialnego świata.
To jest moja dzisiejsza samotność. Taka, którą lubię. Taka, która nie potrzebuje ciemnych myśli i żalu. Taka, która jest - ja, wiatr i melodia deszczu. Gdzieś w górze szaro-błękitne niebo i wypełniający mnie spokój.
Otwieram szerzej okno i zaczynam swobodnie oddychać…


…zapłacę za swoje błędy i więcej już ich nie popełnię, to sobie obiecuję...

 

29 października 2005   Komentarze (7)

...

 

Gdzie teraz jestem…pomiędzy wierszami? Nie zgubiłam się, raczej coś odnalazłam, ale nie wiem jeszcze co. Dobrze mi samej ze sobą. Włożyłam ręce w wir Przeszłości, zanurzyłam je, a ona mnie wciągnęła do swojego świata.Takie imię jej nadałam – Przeszłość. A kilka dni temu narodziła się znowu, jako Teraźniejszość. Boję się. Boję się, że znowu się sobą zawiedziemy... Ale chcę, żeby była... Myśl, że odeszła nie dawała mi spokoju, a teraz jest. Tak po prostu się pojawiła, bo miałam odwagę cofnąć się o te kilka miesięcy... Nie jest tak, jak być powinno... Zasłuchana w "Private investigations” Straitsów zamiast odpoczywać przechodzę tortury myślowe.
Dzisiaj nie wiem jak się nazywam, kim jestem i co znaczę. Ciągle gdzieś idę, daję się nieść przez wiatr, rozmieniać na drobne. Moje życie wygląda zupełnie inaczej, niż jeszcze tydzień, półtora temu. Przed czymś się chowam, przed czymś uciekam… W miejsca, gdzie łatwo mnie znaleźć. Uciekam, by płynąć nad domami i szukać oddechu, bo mi się zdaje, że tutaj uduszę się swoim drugim ja…

 

28 października 2005   Komentarze (9)

w ukryciu

 

A jutro znowu założę sobie maskę. Moją ulubioną. Tą, która ukryje mnie przed światem, przed ludżmi i przed ich przeszywającymi spojrzeniami. Będę silniejsza, będę miała nad nimi przewagę, bo bardzo dobrze schowam uczucia i siebie. Siebie taką, jaką jestem teraz…zmęczoną, bezbronną i słabą...

 

27 października 2005   Komentarze (10)

...geneza życia...

 

Idąc ulicą mijam tysiące ludzkich trosk. Mijam nowotwory, bóle głowy, zwykły katar, mijam miłość, przyjaźń, zakłopotanie, zagubienie, głupotę… Mijam herosów sprzed lat, pijanych, brudnych i śmierdzących.
Mijam przemoc… męża – kata, żonę – niewolnicę. Mijam uśmiechnięte dziecko, trzeci dzień bez jedzenia, złodziei, narkomanów, zwykłych ludzi.
W autobusie przede mną siedzi staruszka, modląca się, żeby umrzeć, żeby skończyła się jej męka. Staruszka, na pozór, ciesząca się długim życiem.
Za mną mężczyzna owinięty w smród alkoholizmu, nieogolony, zaniedbany… Gotów wybaczyć okrutna zdradę żonie, byleby tylko wróciła do domu, byleby przestał być tak bardzo samotny…

A inni? Co myślą, gdy ich widzą?
Poczciwa babunia i ponury typ. A tak naprawdę to dwa smutki, dwie kręte drogi, biegnące obok mojej drogi, obok innych. Nie współistniejące, jednak widoczne i coś znaczące.
Każdy ma swoją historię… Nikt nie rodzi się alkoholikiem, tak, jak nikt nie rodzi się starcem…

 

 

26 października 2005   Komentarze (10)

...sen...

 

Pachniało chyba jakimiś kwiatami, było ciepło. Otaczały nas chmury chociaż nie było ziemi ani nieba. Gęste kłęby ciepłej pary pełzały na wysokości naszych kolan. Było dziwnie spokojnie, tak jakby nikt nie myślał o niczym ważnym.

Nie wiem ile nas było. Jak okiem sięgnąć wśród chmur siedziały grupki trzech, czterech postaci. Wszyscy rozmawiali półgłosem. Głosy były miękkie i spokojne. Nikt nie mówił ani nie śmiał się głośno. Nie wiem czy to było szczęście, bo nikt nie znał ani takiego pojęcia ani innego stanu.

Wyglądaliśmy jak ludzie. Ani młodzi, ani starzy, wszyscy bardzo do siebie podobni, o wzroście i figurze nastolatków. Twarze nie nosiły jednak żadnych oznak czasu. Nasza skóra była bardzo gładka. Mieliśmy niebieskie oczy. Nie mieliśmy płci. Nie było wśród nas mężczyzn czy kobiet. Nie mieliśmy też świadomości własnego ja - każdy był sobą a jednocześnie wszystkimi innymi. Byliśmy jakby wieloma komórkami tego samego organizmu.

W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą postać, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Biała, wysoka. Miałam wrażenie, że lekko świeci złotym światłem. Chyba była piękna, chociaż nie wiedziałam co to "piękno". Wtedy po raz pierwszy poczułam radość, ekscytację. Wiedziałam, że dotyczy to tylko mnie. Nikt inny tego czegoś nie widział. Postać podeszła do mnie i powiedziała dwa słowa: "Już czas". Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy nadal się uśmiechali. Tym razem wydało mi się, że jakoś głupkowato. Wtedy nagle zdałam sobie sprawę, że WIEM. Wiedziałam, że zaraz nastąpi coś wielkiego. Poczułam, że jestem, a raczej będę kobietą, że otrzymam jakiś cudowny dar – własną tożsamość. Zdałam sobie sprawę, że wreszcie wyróżnię się od pozostałych, że będę sobą, nikim innym. Chciałam krzyknąć, podzielić się swoją nową wiedzą. Nie zdążyłam. Pode mną rozwiały się chmury i otworzył się czarny tunel. Wpadłam w niego i w tej najciemniejszej ciemności leciałam z ogromną prędkością tak, że wszystko mnie bolało i było mi niedobrze. Później był błysk światła. Nastąpił czerwony wybuch. Nastąpił świt…

 

Potem nie było nic. Tylko błękitna przestrzeń i chyba padał śnieg. Nie…to puch, maleńkie białe piórka…

 

 

24 października 2005   Komentarze (9)
< 1 2 ... 16 17 18 19 20 ... 44 45 >
Totylko_ja | Blogi