Maska
Każdego dnia
stylizuję się w nową formę.
Wymyślam inny,
urojony charakter.
Opanowałam sztukę aktorstwa
niemal do perfekcji...
...Niemal, bo rola,
którą gram najczęściej
zastygła grymasem.
Jak maska
na mojej twarzy...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Każdego dnia
stylizuję się w nową formę.
Wymyślam inny,
urojony charakter.
Opanowałam sztukę aktorstwa
niemal do perfekcji...
...Niemal, bo rola,
którą gram najczęściej
zastygła grymasem.
Jak maska
na mojej twarzy...
Zwracam się z prośbą o natychmiastowe udzielenie bezpłatnego urlopu.
Takiego od szarej codzienności, natrętnych myśli, wreszcie od przeszłości
i...życia.Skrajne wyczerpanie mojej psychiki niech stanowi motywację
tego podania i skłoni do jego pozytywnego rozpatrzenia.
Zdesperowana_ja
Kiedy tylko dostanę pozwolenie zarezerwuję dwa miejsca
na najbliższy lot do nieba. Dla siebie i swojego anioła.
Jemu też się należy. Trwał przy mnie tyle lat...
Razem odpoczniemy w błogiej nicości,
kołysząc się w fotelach na biegunach życia...
Jak najszybciej złożę podanie. Tylko...do kogo?
Nienawidzę tych snów,
w których ciągle cię szukam...
Nienawidzę tych dni...
Choć złe sny giną w nich bezpowrotnie.
Tak ciężko śnić...
i tak ciężko budzić się samej...
Kocham tylko ten czas,
kiedy mogę ukryć się w twych ramionach.
Być tą pierwszą, która pocałunkiem
wyrywa cię z objęć snu...
byś mógł zaistnieć na jawie...
Niech nastanie cisza!
Niech majestatycznie wkroczy w moje myśli...
Niech wyda rozkaz milczenia memu sercu...
To wszystko, czego chcę.
Czy to tak wiele?
Patrzę na dzisiejszy świat
i to co widzę rani moją duszę...
Większość osób w moim wieku już się uodporniła...
A we mnie tli się jeszcze tyle ideałów...
tyle namiętności...
tyle miłości...
Nie chcę wracać do pustego domu...nie chcę...boję się...
Tu,gdzie dorastałam miałam zostać kilka dni...może tydzień.Tutaj zawsze ktoś się krząta.Ciągle ktoś daje znać o swoim istnieniu.Chociażby mama plotkująca zawzięcie z sąsiadką.
Byłam u siebie.Otworzyć okna,podlać kwiaty.
Cisza dzwoniąca w uszach i ta pustka...cisza i pustka...pusta cisza...Zbyt wiele wolnej przestrzeni do wypełnienia...strachem,samotnością,sobą...
Zmierzchało kiedy tam pojechałam.Stary kamieniołom.Najwyżej położony punkt w okolicach mojego(?) miasta.Widok jego panoramy z tego miejsca zawsze działał na mnie kojąco.To taki mój mały azyl.Wiedziałam,że zaraz muszę wracać do mojego synka.Jednak stojąc tam, pogrążona w myślach,miałam wrażenie,że moje nogi są zbyt ciężkie by je podnieść,że skamieniały jak wszystko dokoła...
...W dole,tak blisko...przepaść,widoczne tylko korony drzew tak kuszące soczystą zielenią...
...W górze resztki słońca,chowające się za poszarpanymi wiatrem,ciemnymi chmurami...niebo granatowe...jakby zbierało się na burzę...wzmagający się wiatr i te chmury...
...Poczułam wielką ochotę,żeby...skoczyć.To była chwilka,ułamek sekundy.Moje myśli przeraziły mnie samą...
Czas wracać do...życia?