• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...a czas leci...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Maj 2005
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum wrzesień 2007

< 1 2 >

goście

Jednak przeceniłam swoje możliwości. Nie mam siły, nie nie nie, nie mam. Padam na nos, potocznie mówiąc. Każdy dzień jest wypełniony obowiązkami od 7 rano do ostatniej minuty przed północą. W dodatku akurat teraz tyle się dzieje a ja nie mam czasu, żeby się tym zająć. Cholera!

Perspektywa jeszcze trzech tygodni na 1 i pół etatu zaczyna mnie trochę przerażać. Ale wytrwam. Wolę się zajeżdżać pracując w dwóch miejscach jednocześnie niż spędzać więcej czasu z rodzicami Darka, którzy nawiedzili nas niemal niespodziewanie. Nie mam pojęcia po kim Darek odziedziczył te wszystkie wspaniałe cechy. Z pewnością nie po rodzicach. Są strasznie gadatliwi, głośni, czasami wręcz nieokrzesani. Doprowadza mnie do szału sposób, w jaki traktują swoich synów, oceniając ich dokonania życiowe po grubości portfela, marce posiadanego auta czy rodzaju sprzętu RTV w mieszkaniu. Być może dlatego (póki co) jestem odpowiednią kandydatką na drugą żonę ich syna, bo prawie całe dnie spędzam w pracy, gdzie pewnie ich zdaniem zbijam kokosy. Wrrr !!! Cała sytuacja jest o tyle męcząca, że widząc jak Darek cieszy się z przyjazdu rodziców, których nie widzał 1,5 roku, ja nie mam sumienia psuć mu tej radości i gram. Udaję, że ci ludzie wzbudzili moją sympatię, że każdy dzień w ich towarzystwie jest dla mnie żródłem zadowolenia.

Ale nic to! Najważniejsze, że Jacek świetnie radzi sobie w szkole. Nauczycielka jest szczerze zdumiona jego postępami. Sami musicie przyznać, że nie lada wyczynem dla czterolatka jest poznanie i zapamiętanie 4 liter tygodniowo, odliczanie do 20 i rozpoznawanie kolorów. W dodatku to wszystko po angielsku. Ależ duma mnie rozpiera. Hmmm!

 

30 września 2007   Komentarze (5)

o trudnej...przyjażni (?)

 

Zaskakujące, jak kilka prostych słów może być nadzianych emocjami.
Zaskakujące, jak te emocje szybko przeradzają się w ból i chłód.
Zaskakujące, jak w ciągu dwóch krótkich rozmów wszystko może się pozmieniać, połamać.
Zaskakujące, jak wielki może być strach, że się straci człowieka... którego w zasadzie się nie zna. Który nie jest namacalny, którego istnienia dowodzą tylko literki, brzmienie głosu i kilka zdjęć. Ale, który mimo tego braku namacalności stanowi stały punkt zwrotny.
Zaskakujące, jak czasami można się bać o utratę twarzy w czyichś oczach.
I jak to boli, kiedy się upada, kiedy pękają żebra zasad i kiedy trzeba samemu to wszystko - przeczekać, poukładać a najlepiej chyba darować sobie...Zaskakujące, jak szybko ludzka duma nasiąka upokorzeniem.
Zaskakujące, jak palą policzki, kiedy się usłyszy o kilka słów za dużo, nie takich słów.


Zaskakujące, jak mało wystarczy, żeby się złamać.

 

22 września 2007   Komentarze (3)

teoria względności

Noc. Mogłoby być tak wspaniale, spokojnie. Mam wszystko czego mi trzeba - kocyk, muzykę i gorącą herbatę z cytryną. Ale spokojnie nijak nie jest.
Otóż. Ból został stworzony, by ostrzegać organizm, informować, że dzieje się coś złego. Mózg źle interpretuje sygnały o skurczach . To co jest normalne, z niewiadomych przyczyn rozpoznaje jako ból. A ja z tej okazji cierpię. Cholera!
No i jak tu kultywować sielankę, mając świadomość, że w moim organizmie ma właśnie miejsce totalne nieporozumienie?!
Rozmyślam. O różnych rzeczach. O względności. Niepokoi mnie. Dlaczego coś, co mi wydaje się wartościowe, dla kogoś innego jest puste? Gdzie leżą prawdy, wartości niepodważalne? Czego tak naprawdę mogę być pewna? W końcu - ile tak naprawdę jestem warta ja? I komu wolno ocenić to raz, prawdziwie? Względność to zjawisko, które długo bagatelizowałam. Teraz jest o tyle lepiej, że dotarło ono do mojej świadomości. Ale nadal jestem niepokojąco stronnicza.
I niepokojąco agresywna. Chyba się zmieniam...
Jaka tak naprawdę jestem? Ile dane jest mi poznać, zrozumieć, zobaczyć? Na ile wolno innym ingerować w moje myśli, na ile wolno kpić z tego kim jestem? Dlaczego tak łatwo w kilku prostych słowach wysłać komuś hektolitry jadu? Zatruć myśli i serce.
Dlaczego tych kilka słów wystarczy, żeby zachwiać czyjąś wewnętrzną równowagę, wiarę w siebie?

Głośniki: Get up, stand up...
Ja: Zamknij się, Bob.

 

15 września 2007   Komentarze (5)

z pazurkiem... ;)

 

I stało się. W ubiegłą środę mój czteroletni brzdąc dołączył do rzeszy małych Harrych Potterów i rozpoczął edukację w angielskiej szkole. Bardzo podoba mi się w białej koszuli, krawacie, spodenkach na kant. Jednak uważam, że dla tak małych dzieciaczków jest to strój dosyć niewygodny i ograniczający trochę swobodę ruchów. W końcu te maluszki póki co głównie się bawią a nie siedzą grzecznie w ławkach. Na dodatek mam teraz więcej prasowania, za którym nie przepadam. Na szczęście Jackowi spodobało się w szkole i z chęcią wstaje każdego ranka. Po wakacjach w gronie dorosłych ma wreszcie kontakt z rówieśnikami, których tak bardzo mu brakowało. I co najważniejsze w końcu przekonał się do nauki angielskiego, żeby móc dogadać się z kolegami. Tylko czekać jak z tego samego powodu przestanie się dogadywać ze mną :) A ja? Zmieniam pracę na normalną! Normalną czyli nie wieczorową, nie popołudniową tylko na R A N O. Niestety przez miesiąc będę zmuszona pracować w dwóch miejscach więc zapowiada się trochę męczący okres. Ale, przecież ja lubię kiedy coś się dzieje. Dam radę! Przynajmniej dzisiaj tak uważam :)

Zupełnie przypadkiem odkurzyłam stary kawałek Billy Idola- "Rock the cradle of love". Nadal działa na mnie niesamowicie i wprawia w ten drapieżno zmysłowy nastrój. Nogi same tańczą, biodra się kołyszą... Dziś wszystko dookoła jest seksy, seksy z pazurkiem !

 

10 września 2007   Komentarze (6)

nadszedł czas i na różnice :)



"Moje" małe, zapyziałe miasteczko. Nie pozbawione jednak ambicji i oryginalnej przeszłości. Wszak Anglicy uwielbiają grzebać się we własnej historii. Ale nie o tym... Przedłużający się weekend. Późne popołudnie, wczesny wieczór, już po zachodzie słońca. Chłodnobłękitne niebo złamane różem, zapowiedź pięknej pogody na kolejny dzień. Atmosfera beztroski i relaksu unosząca się w powietrzu wraz z zapachem piwa i węgla drzewnego. Ludność niemal masowo wyległa grillować, toteż zapach owej beztroski i relaksu jest bardzo silnie wyczuwalny. Zwłaszcza na jednej z dwóch sąsiednich ulic. Tutaj, w UK weekendowa celebracja zaczyna się od czwartku a kończy we wtorek. Bez względu na pogodę, która wiadomo- nie rozpieszcza.
Czasami łapię się na tym, że tak naprawdę mam dość tych wszystkich drobiazgów odróżniających tutejszą codzienność od tej swojskiej- polskiej. Tu nawet piesi chadzają inną stroną chodnika. I te kurki cholerne! Dwa osobne krany z ciepłą i zimną wodą. Ile już razy poparzyłam dłonie. Kontakty, nie jak u nas z dwoma, tylko z trzema bolcami (chyba tak się to nazywa). I karpety- wykładziny najczęściej beżowe położone nawet w...łazience. Apropos łazienki, toalety. Próżno szukać kontaktu, żeby zaświecić światło. Jest tylko sznureczek. Jego szarpnięcie powoduje "oświecenie" i jednocześnie uruchomienie wentylatora, którego specyficzny metaliczny dżwięk przyprawia o ból głowy i czasem zakłóca sen. Na koniec klamka, zamiast normalnej spłuczki. Tragikomedia. I pomyśleć, że to jeszcze nie wszystko... :)

Noc. Fioletowy mrok powoli sączący się z kątów i co ciaśniejszych uliczek. Na niebie ćwierć księżyca.

Lubię.



04 września 2007   Komentarze (4)
< 1 2 >
Totylko_ja | Blogi