Taka sobie refleksja
Od czego by tu zacząć...Sama nie wiem. Właściwie to nie mam ochoty na wyjaśnienia typu dlaczego przepadłam, co się ze mną działo. Pewnie wszystko samo wyjdzie w praniu.
Czytając stare notki miałam okazję spojrzeć na siebie z perspektywy tych dwóch lat. Do tej pory sądziłam, że upłynęło sporo czasu a jeśli chodzi o mnie to dalej jestem w tamtej "epoce". Owszem, w moim życiu zaszły zmiany, ale czy ja sama się zmieniłam? Nie. To straszne! Bo przecież człowiek powinien się zmieniać a nie tkwić w martwym punkcie. Zwłaszcza jeżeli zmiany mogą być szansą na osiągnięcie czegoś lepszego, jakiejś wewnętrznej harmonii. A u mnie dalej wszystko splątane w supeł, którego czasem już nie mam siły i ochoty rozplątywać. Bredzę. Póżno już....
Cieszę się, że było mi dane wrócić do tego świata. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale podczas mojej nieobecności nie było dnia żebym nie pomyślała o tym świecie, nie zatęskniła...(warto nadmienić, że po prostu nie miałam dostępu do sieci) Cieszę się, że mogę znowu czytać Wasze notki. Być może zabrzmi to banalnie czy cukierkowo, ale te Wasze refleksje, przeżycia dają człowiekowi swego rodzaju siłę.
***
A tymczasem mój mały brzdąc wyrósł na niesamowitego dwuletniego urwisa. W dodatku jest taki podobny do swojej mamy :))