brzuszki
"Chciałem zamówić dziewczynę o urodzie klasycznej, nietuzinkowej. Powinna mieć szafirowe oczy, zmysłowe usta, wdzięczny sposób poruszania się, nienachalny [?] uśmiech. Piersi foremne. Jednym słowem - powinna być kwintesencją kobiecości." -Oskar z "Chłopaki nie płaczą"
Po ostatnim wypadzie na basen stwierdziłam, że najwyższy czas na jakieś zmiany. I tak oto postanowiłam, że zacznę od stworzenia płaskiego brzucha. W niedzielę wieczorem zrobiłam 60 brzuszków. Już wtedy coś, co można by nazwać mięśniami, poczułam... że boli. "Ale nic to! - myślę sobie - po gorącej kąpieli i wtarciu w siebie dużej ilości balsamu, w połączeniu z lekkim masażem, wszystko się wyrówna. Po kwasie mlekowym nie będzie śladu i w poniedziałek obudzę się cała i zdrowa, z nową siłą do kolejnych brzuszków." O jakże złudne me myślenie! Nazajutrz bolały mnie płuca. Podobno boleć one nie mogą, więc niech będzie, że bolała mnie opłucna. Rzecz jasna nie poddałam się i zrobiłam kolejne 60. Dzisiejszy stan to: ktoś zszył mi żołądek z wątrobą i innymi organami, o których pojęcia nie mam, a jakie znajdują się, w potocznie zwanym brzuchu. Nie potrafię się porządnie wyprostować, o naciągnięciu się nie wspominając, bo wówczas czuję jakby te "szwy" miały pęknąć, a to będzie bolesne. Ale dzisiaj też się nie poddałam. Może wreszcie kiedyś się unormuje? Ale, ale.. jaki morał tej bajki? Jeśli ostatnie ćwiczenia jakie uprawiałaś/eś, miały miejsce daaawno temu, to nie rób sobie krzywdy samodzielnie. Zrób ją sobie pod okiem instruktora. A Club Fitness mam 100 metrów od domu...
P.S. Zasiedziałam się ostatnio przy komputerze. Między 4 a 6 nad ranem jest najzimniej. Potem już z górki. Jesień jakoś szybciej nadchodzi ? ;)