teoria względności
Noc. Mogłoby być tak wspaniale, spokojnie. Mam wszystko czego mi trzeba - kocyk, muzykę i gorącą herbatę z cytryną. Ale spokojnie nijak nie jest.
Otóż. Ból został stworzony, by ostrzegać organizm, informować, że dzieje się coś złego. Mózg źle interpretuje sygnały o skurczach . To co jest normalne, z niewiadomych przyczyn rozpoznaje jako ból. A ja z tej okazji cierpię. Cholera!
No i jak tu kultywować sielankę, mając świadomość, że w moim organizmie ma właśnie miejsce totalne nieporozumienie?!
Rozmyślam. O różnych rzeczach. O względności. Niepokoi mnie. Dlaczego coś, co mi wydaje się wartościowe, dla kogoś innego jest puste? Gdzie leżą prawdy, wartości niepodważalne? Czego tak naprawdę mogę być pewna? W końcu - ile tak naprawdę jestem warta ja? I komu wolno ocenić to raz, prawdziwie? Względność to zjawisko, które długo bagatelizowałam. Teraz jest o tyle lepiej, że dotarło ono do mojej świadomości. Ale nadal jestem niepokojąco stronnicza.
I niepokojąco agresywna. Chyba się zmieniam...
Jaka tak naprawdę jestem? Ile dane jest mi poznać, zrozumieć, zobaczyć? Na ile wolno innym ingerować w moje myśli, na ile wolno kpić z tego kim jestem? Dlaczego tak łatwo w kilku prostych słowach wysłać komuś hektolitry jadu? Zatruć myśli i serce.
Dlaczego tych kilka słów wystarczy, żeby zachwiać czyjąś wewnętrzną równowagę, wiarę w siebie?
Głośniki: Get up, stand up...
Ja: Zamknij się, Bob.
Dodaj komentarz