prześladowca
Odezwał się jak zwykle niespodziewanie. Impuls, pierwotny instynkt. Przeszył prądem kręgosłup. Niby bolesny a jednak dający przedsmak odprężenia. Z kręgosłupa przeniósł się dla odmiany do podbrzusza i tam zagnieżdził się na dobre. Wilgotnymi mackami dotykał każdej komórki powodując na przemian dreszcz i falę gorąca. Sam przyszedł, sam odejdzie –pomyślałam. Ale nie. Teraz zaczął wyciskać z zakamarków pamięci pełne zmysłowości sekundy, smaki i zapachy. Bohaterowie doznań byli jak za mgłą, niemal niezauważalni, ale skutki ich poczynań teraz odżyły na nowo. Ten dotyk, ten zapach, tamten sen... Zacisnęłam bezwiednie uda. Zamiast ulgi odczułam ból napięcia i wrzask wnętrza –ulegnij mi! Poczułam to gdzieś między piersiami a pępkiem. Narastał. Nacisk prądów na całe ciało. Jego centrum natężenia powoli się zsuwało. Rozpływając się z coraz to większą siłą jak fale trzęsienia ziemi. Przymknęłam oczy. Pod powiekami, klatka za klatką, jak w filmie przewijanym na podglądzie, znów zobaczyłam kadry życia...
Za długo jestem sama. Zdecydowanie za długo. I ostatnio, nie wiedzieć czemu, bardzo często przypominają mi się słowa Maksa z Seksmisji – wyście sfiksowały, boście dawno chłopa nie miały! ;)
Idę do kiosku.
– srebrne LMy proszę.
– 4,85
Potaniały o całą złotówkę. Cholera a miałam od jutra nie palić.