...śnieg...
Wystarczył jeden telefon, kilka słów. Baśka nie musiała mnie długo namawiać. W zasadzie wcale nie musiała tego robić. Chyba na takie właśnie zaproszenie czekałam. Góry, las, cisza i śnieg, mnóstwo białego puchu- niesamowita frajda dla Jacka. I uroczy domek... Taki z kuchennym piecem i kominkiem w saloniku. Marzenie.
Podładowałam akumulatory. I bawię się. Bawię się tym, co mam i tym, co mi pozostało. Częściej się uśmiecham, częściej jest mi ciepło. W płatkach śniegu odradza się uśmiech - kocham taką zimę!
I znowu wiem co to radość z rzucania śnieżkami. Wiem jak to jest wyjść ze skorupy... Sączyć ulubione martini wpatrując się w trzaskające polana...
Zaczęłam normalnie żyć. Dlaczego? Bo póki co zrozumiałam, że warto walczyć o siebie. I nawet jeśli się nie ma siły to i tak się walczy... Gdzieś tam w środku walczy się cały czas...
Teraz kolej na mnie. Chcę zacząć wszystko od nowa. Uwaga życie, nadchodzę! Jestem gotowa do kolejnego starcia.
Dodaj komentarz