...tchórz...
Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem wcieliłam się w rolę anioła. Anioła Stróża. I uciekłam... Przerażona ludzką fizjologią. Niczym więcej.
Widywałam ją często, wspierającą się na kuli, kupującą bułki i mleko w pobliskim sklepiku. Samotna staruszka, zapomniana przez rodzinę. A ja? Przestraszyłam się moczu, tego natrętnego zapachu, który powodował odruch wymiotny. Spanikowałam. Dla niej byłam aniołem, który pojawił się niewiadomo skąd. Kilka razy przeprowadził przez ulicę, kupił leki, zrobił zakupy. I najważniejsze- od czasu do czasu porozmawiał, ale wszedł do mieszkania i zasłaniał nos szalikiem, żeby nie zwymiotować.
Żal zawsze by został. Gdybym tam wróciła i jeśli bym tego nie zrobiła...
Niech myśli tak, jak myślała- że to był anioł.
A może już nie pamięta...?
Dodaj komentarz