...coś się kończy...coś zaczyna...
...jutro wyjeżdżam...o 15:05 mam samolot...boję się i już tęsknię...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
...jutro wyjeżdżam...o 15:05 mam samolot...boję się i już tęsknię...
- Kim jesteś? - szepnęłam i nieśmiało wyciągnęłam do niej rękę.
- Nie poznajesz? To ja - ona również wyciągnęła do mnie rękę.
Do uścisku, w geście przywitania jednak nigdy nie dojdzie.
- Poznaję tylko siebie.
- No właśnie... to ja.
- Jak tam jest?
- Tak jak tam...- skinęła głową w moją stronę.
A więc nie jest inaczej, piękniej. Tylko prawa strona jest lewą a lewa prawą.
Jej świat kończy się w granicach tego pokoju. Nie powiem tego, by jej nie zasmucać.
I tak zaraz zniknie za drzwiami. Pójdzie tam, gdzie ja...
- Powiedz, co czujesz gdy zamykasz oczy?
- Czuję wiatr na twarzy, morską ciepłą bryzę, czuję dotyk na karku, warg gorących, rozkosznie... czuję bicie serca. Próbuje wyrwać się z piersi radośnie. Czuję ciszę. Spokój. Zaciekawienie. A ty?
- Ja czuję, że muszę uciec na koniec świata. Tylko nie wiem, gdzie ten koniec jest...
Biegnąc ciągle w jedną stronę, szukając swojego miejsca, znowu trafiłam do punktu wyjścia. Cóż. Przynajmniej wiem, że ziemia nie stoi na słoniach i nie jest płaska.
Zwykły poranek. W pokoju Jacek, po raz 10 048 oglądający Shreka, zajadający ulubione cini-minisy. W kuchni ja, lecząca skutki kolejnego nocnego posiedzenia przy komputerze świeżo zaparzoną kawą i papierosem. W tle cicha muzyka, leniwie sącząca się z głośnika małego radyjka...
Nagle wrzask, łkanie Jacka.
- Maaaamooo, maaaamooo !
Trzask filiżanki rozpryskującej się na kuchennej podłodze.
- Co się stało, dlaczego płaczesz?!
- Bo Jacuś jest choly, musimy iść do pani dotkol!
Nie mam pojęcia dlaczego, odkąd nauczył się składać zdania, mówiąc o sobie zawsze robi to w trzeciej osobie.
- Dlaczego, coś cię boli kochanie?
- Nie, tylko Jacusiowi stuka selduszko. Zobacz!
- Ależ skarbie, serduszko powinno bić zawsze! To jest właśnie znak, że jesteś zdrowy jak rybka!
Nadal widząc strapioną minkę kontynuuję:
- Mamusi też bije serduszko. Bo jest zdrowa tak jak ty.
- Gdzie?
- O tu, przyłóż mocno rączkę.
- Ale... ale ty masz inne selduszko. Jakieś za duże!
- (...)
Chwilę póżniej uśmiecham się do siebie, zbierając z podłogi resztki ulubionej filiżanki. Czy to już czas? Czy już czas, żeby niespełna trzyletniemu brzdącowi tłumaczyć czym różni się kobieta od mężczyzny? J
Jak smakuje wściekłość...
Jak rosnący balon, pompowany emocjami. Jak lawina, poruszona małym kamieniem, teraz, niszcząca swoją potęgą lasy i drogi. Jak burza, którą rozpoczął delikatny wietrzyk, a teraz, rozjuszona wyrywa drzewa z korzeniami…
- Uspokój się, emocje są złym doradcą - szeptem mówię do siebie.
Wtedy budzi się mój cynizm. Wiem, wiem. Czuję. Intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Tylko ja jej nie dowierzam. I dostaję po głowie.
Czuję pulsowanie żyły w krtani, uderzona w twarz własną naiwnością. Wściekła krew uderza do głowy. Prostuję plecy, przytłoczone ciężarem zwykłej prostackiej prowokacji. Nawet nie jestem rozczarowana. Brak jest we mnie smaku.
Na usta wycisnęło się przekleństwo...