Ogródek mojej mamy, magiczne miejsce. Dokoła cisza od czasu do czasu przerywana brzęczeniem owadów. Subtelna woń niezliczonej ilości kwiatów rozsiewana lekkim podmuchem wiatru. Mama tak je lubi. W piaskownicy Jacek pochłonięty kolejną budowlą. I słońce. Ciepłe, już nie palące letnim żarem- przyjazne, jesienne. Każdą cząstką siebie chcę, muszę chłonąć z niego tą cudowną energię. Energię i światło, których potrzebuję na wszystkie mroczne wieczory i noce. Może wystarczy. Przecież z nikim nie muszę się dzielić. Już nie mam z kim się dzielić…
Przeciągnęłam się leniwie na leżaku. Sięgnęłam po notes, by zapisać złotą myśl nim umknie z pamięci zastąpiona kolejną. Notes, niemy wspólnik mojej samotności. Znowu rozgości się w mojej torebce. Pewnie tym razem zostanie na dłużej.
I oto wróciłam. Wróciłam do swojego małego świata…