klamka zapadła !
Bo ja okropnie nie lubię, kiedy mam jakiś plan i ten plan w ostatniej chwili się gmatwa tak, że wszystko przestaje się dziać zgodnie z tym planem! Zwłaszcza jeśli jest to plan weekendowego wyjazdu.
A przy zaistnieniu pewnych określonych warunków zawsze, ale to zawsze się gmatwa. Jeszcze nie było tak, żeby plan zrealizował się łagodnie, bezboleśnie i bezkonfliktowo.
Dlaczego?! Dlaczego tak strasznie trudno zorganizować się kilku dorosłym, niezależnym osobom?
No i jeszcze nie lubię, kiedy moje plany krzyżują osoby mi bliskie, które teoretycznie powinny mi pomagać i ułatwiać działania. A utrudniają. W trosce o moje (a niektórzy o swoje) dobro.
Banał, groteska!
Tyle lamentowania. Uderzamy na Blackpool.
Od kogo pozdrowić jutro morze? :)