dzień,w którym spadły anioły
Już z daleka widać było jego duże, białe skrzydła.
Na ziemi zebrała się grupka ludzi. Stali i wskazując
palcami niebo dociekali, co to może być.
Kłócili się, sprzeczali. Nawet bójka wybuchła.
Jedni twierdzili, że to spadochroniarz, inni, że to ufo.
Dopiero, kiedy kolejny upadł im pod nogi, zobaczyli, że to anioł.
Bez słowa rozeszli się do domów. Tymczasem aniołów było coraz więcej.
Spadały do parków, na ulice, na dachy domów.
Aż dziwne, że żaden nie zabił nikogo. Chyba nie było ich tak wiele. Myślę, że On miał coś z tym wspólnego. Ostatnie życzenie - albo coś takiego. A potem się skończyło.
Tego samego dnia. Skończyło się tak samo nagle, jak się zaczęło. Następnego dnia po ich rozstaniu. Prosiła, nalegała, żeby został. Z powodów znanych tylko sobie odmówił. Kiedy wychodził posłała go do diabła. Jego i wszystkich mężczyzn.
Zawsze był dla niej aniołem...