• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...a czas leci...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Maj 2005
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum 04 września 2005

UKŁAD

 

 

 

Przestała pić, zadbała o dom, o siebie. Ale nie zrobiła tego dla niego. Dla kogoś innego. Odeszła. Nie, to jemu kazała odejść, bo przecież musiała się gdzieś podziać z małym Kubą i kolejnym ( nie jego) dzieckiem w drodze. A on? Gdzie do cholery on miał pójść?! Jej już to nie obchodziło.

 

Tym razem najpierw zadzwonił i spytał czy możemy pogadać. Od razu domyśliłam się, że chodzi o jego małżeństwo a raczej o to, co z niego zostało.

Nie musiał nic mówić. Dobrze wiedział, że może u mnie „przezimować”. Były długie wieczory, niekończące się rozmowy. Robił zakupy, niekiedy sprzątał ( ! ) a nawet gotował. Chętnie zajmował się Jacusiem i wyganiał mnie na aerobik czy do koleżanek na pogaduchy.

Z czasem zaczęliśmy nieżle funkcjonować w tym dziwnym układzie.

Dochodził do siebie. Znów zaczął się uśmiechać i zarażać swoim specyficznym poczuciem humoru. A ja? Czułam się wspaniale! Doceniona, pokłócona z samotnością, ISTNIEJĄCA.

Któregoś wieczoru przyniósł mi kwiaty, kupił wino i mówił, ciągle mówił. O podwyżce, kupnie auta, przeprowadzce, o nadziei i o… miłości. Dlaczego mi to powiedział?! Wcale tego nie chciałam! Nie wiem czy za sprawą wina, muzyki czy jego słów dałam się ponieść nastrojowi i pozwoliłam wygłodniałym zmysłom na szalony taniec…

Rano uciekłam. Tak po prostu. (na szczęście Jacuś niewiele rozumiał a długi poranny spacer najwyraźniej mu służył) Musiałam to sobie poukładać. Przecież nasza wieloletnia przyjaźń tej nocy nabrała zupełnie innego znaczenia. Więcej. Przestała być przyjaźnią. Miliardy pytań kołatało się w mojej głowie tylko żadnej odpowiedzi.

Kiedy wróciłam już go nie było. Zostawił kartkę na jeszcze ciepłej poduszce- Mam trasę. Wrócę, jeśli tylko mi na to pozwolisz.

Wrócił. I został.

Sprawę postawiłam jasno. Nie lubię niedomówień. Wiedział, że go nie kocham. Wiem, to żadne usprawiedliwienie. Osiągnęliśmy swoisty rodzaj porozumienia. A co najważniejsze stabilizację, poczucie bezpieczeństwa. Tylko… czy tym można zastąpić miłość? To ogromna odpowiedzialność wziąć na siebie czyjeś szczęście. Muszę i chcę dać radę! Tyle przeszedł. Należy mu się wreszcie trochę spokoju i poczucia przynależności do kogoś, współistnienia. Mi też jest to potrzebne. Nie chcę, żeby myślał. że poświęcam się dla niego, bo tak nie jest. Przecież dobrze nam ze sobą. Czego chcieć więcej?

 

 

 

...Oprócz... miłości, której co dzień jego oczy szukają w moich...

 

 

 

 

 

04 września 2005   Komentarze (4)

???

 

...Jestem ciekawa Ciebie... ciekawa tego co kryją Twe spojrzenia... co masz a czego nie, co dostać byś chciał a co dać pragniesz... o czym myślisz gdy sen nie przychodzi?... żyjemy  pełni ukrytych w nas wulkanów, pełni snów o ogniu... ogniu tym co rozpala...

do białości... czerwone wino w nas... poszukamy?... w nocnym walcu gwiazd... tej siły potężnej... co gdzieś między snem a przebudzeniem, między iluzją a prawdą... pośród szarości odcieni... wciska dwa ciała w siebie...

 

 

 

 

 

 

 

04 września 2005   Dodaj komentarz
Totylko_ja | Blogi