Kapcie
To, że dopowiadasz moje myśli, czytasz moje książki, słuchasz mojej muzyki, że kiedy milczymy, słyszysz, co ja mówię – to wszystko za mało. Nie stoisz ze mną na jednej podłodze, nie mieszkasz w jednym domu, nie przytulasz, kiedy jest mi tak źle, że ... niech to piekło pochłonie. Nie naprawiasz cieknącego kranu i nie wściekasz się, że kawa gorzka. A kiedy potrzebuję cię najbardziej i dotykam poduszki obok – tam jest pusto i zimno. Więc daj sobie spokój. Po prostu zniknij....
-Posłuchaj...naciśnij na to co było między nami przycisk „delete” w swoim życiowym komputerze. Wiesz... nastrój ... tęsknoty... samotność... Możesz to zrobić?
-Nie mogę. Już za późno. Wcisnąłem dwa razy „save”.
-Jesteś tu wciąż gościem. Więc nie zdejmuj butów, bo mężczyzna bez butów wygląda jakby był goły. Na kapcie nie licz – to przywilej domowników.
Skłamałam... To ucieczka przed jutrzejszym bólem. Rozstania, są nierozłączną częścią mojego życia. Łatwiej ten ból pokonać teraz niż za następny miesiąc, za dwa, kiedy ON stanie mi się jeszcze bliższy.
Mieszkanie wypełnił wibrujący dźwięk dzwonka.
-Witaj
-Posłuchaj...
Nie dal mi dojść do słowa.
-Przywiozłem ze sobą kapcie...