Płacz dziecka
Nic tak nie rani serca matki jak cierpienie jej dziecka...
Dziś byłam z moim synkiem na szczepieniu.Niby to nic wielkiego ale nie dla takiego maleństwa.I nie dla mnie.Po tym co było poprzednim razem dziś spodziewałam się równie bolesnych przeżyć.
Ta sama pielęgniarka,ta sama pani doktor,to samo pytanie ( „gdzie Twój tatuś bobasku?” ).
I te szczęśliwe mamusie „posiadaczki” pociech wprost z reklamy Gerbera i tatusiów wspierających w tak trudnych chwilach jak pierwsze szczepienia.Miałam wrażenie,że swymi ciekawskimi spojrzeniami próbują pytać mnie o to samo co pielęgniarka.Tylko po to,żeby poczuć się dumnymi z siebie samych.Na dodatek te gesty pełne współczucia,którego nie potrzebuję!Dam sobie radę.Muszę.Mam dla kogo się starać...
Dopiero w gabinecie,kiedy jego przestrzeń po brzegi wypełnił przerażliwy płacz mojego dziecka dotarło do mnie,że tak naprawdę zazdroszczę tym kobietom wsparcia ze strony ich mężów.Bliskości,wspólnych spacerów,zakupów w markecie,nawet kłótni o zostawianie w lodówce pustego kartonu po mleku.
...Mocno przytuliłam moje tak bezbronne maleństwo do piersi i poczułam łzy płynące po policzkach.Po moich policzkach...
Dodaj komentarz