...oddech...
Nigdy nawet nie przypuszczałam, że czyjś spokojny i miarowy oddech może sprawiać tak ogromną radość! A teraz godzinami mogę siedzieć przy moim synku, z dłonią przy jego twarzy by rozkoszować się ciepłem najukochańszego oddechu...
Około piątej nad ranem nastąpił wyczekiwany przełom. Jak dobrze, że dziecięcy organizm równie szybko regeneruje siły jak z nich opada. Szczęśliwa patrzę na tą małą, słodką twarzyczkę i odpowiadam pełnym matczynej miłości spojrzeniem na niepewny jeszcze uśmiech. Uśmiech zwiastujący powrót dziecięcej radości, niespożytej energii i tak jeszcze niewinnej beztroski…
Dodaj komentarz