Jak ćma...
Już świta...za godzinę,może dwie obudzi się moje maleństwo...Spróbuję się trochę przespać. Wyłączam komputer.Czas wrócić...Do „normalnego” świata...Na kilka godzin zapomnieć o istnieniu innych wirtualnych istnień...Przetrwać kolejny dzień...przeczekać...gdzieś w ukryciu...jak ćma oślepiona letnim słońcem...
Otwieram oczy.Jak zwykle sprawdzam telefon.Jak zwykle...nic.
Mrużę oczy patrząc w okno.Zapowiada się kolejny upalny dzień.Papieros,kawa,papieros, prysznic,papieros...Znowu pójdę z Jacusiem na spacer.Potem może na działkę...
Gdy go widzę,jaki jest spokojny i ufny,kiedy ssie mleko,ogarnia mnie fala ciepła...
Boże,dziękuję Ci za to maleństwo !
Te same czynności.Wykonywane machinalnie...bezmyślnie...
Już niedługo...
Noc zacznie kusić budzącymi się marzeniami,bezpieczną ciemnością,spokojem,zawodzeniem świerszczy...Muzyką ulatniającą się niczym gaz...odurzającą...
I znowu się upiję...nocnym życiem,zagryzając własnym cierpieniem...wymiotując łzami...
Dodaj komentarz