...i już po
Ostatnie dwa dni minęły z moim pełnym udziałem. Obserwowałam, jak wstaje słońce i budzi się dzień. Krok po kroku, w pełni świadomie, pierwszy raz od dawna. Widziałam, rejestrowałam, rozumiałam, czułam zmiany. Chłonęłam całą sobą wszystkie nowe zapachy.
Nagrzewałam się od słońca. Ciepły piasek przesypywałam przez palce. Kurczyłam się od zimnych morskich fal. Popołudniami zwariowane harce w "wodnym miasteczku" zaś wieczorami dzikie szaleństwo, moc adrenaliny w ogromnym lunaparku. I mnóstwo niezdrowego jedzenia popijanego chłodnym piwem.
Czułam wszystkimi zmysłami, jakimi dysponuję. Reagowałam na bodźce, dopuszczałam je do świadomości. Pierwszy raz od bardzo dawna nie dzieliła mnie od świata matowa szybka. Ta, której obecność czuję niemal zawsze. Która czasem pomaga, ale najczęściej denerwuje. Powoduje rozproszenie, dekoncentrację, senność, rodzaj niedyspozycji. Przez nią funkcjonuję jakby sama w sobie, poza światem. A teraz jej nie było.
Cudownie! Oddychać pełną piersią, dawać się przenikać zapachowi morza.
A teraz marzą mi się kochane góry... :)
Dodaj komentarz